Zawody

Walka ze skurczami - relacja Kuby

"Nastał TEN dzień, dzień maratonu. Niestety już w nocy chwycił mnie dość mocny skurcz w lewej łydce nie zrażając się tym przygotowałem śniadanie (jeszcze wtedy nie wiedziałem czego to był zwiastun). Zjadłem uderzeniową dawkę preparatu Zdrovit Skurcz." - mówi Kuba. Zachęcamy do przeczytania pasjonującej relacji Kuby z maratonu w Dębnie.   I rozpocząłem planowanie taktyki na bieg miałem zrobioną rozpiskę na czas 3:45, świadomość płaskiej i szybkiej trasy i uczucie siły i dobrego przygotowania po ostatnich startach w półmaratonach, czułem się mocny (błąd 1). Miałem nadzieje na poprawienie mojej życiówki 3:49. Tydzień przed maratonem starałem się wypocząć, unikać zbytniego wysiłku i oszczędzać nogi, w jeden dzień zrobiłem tylko ok 30 km rowerem. Mają to wszystko na uwadze postanowiłem zabrać ze sobą 1 żel, 2x tabletki witaminowo-cukrowe, i jeden shot energetyczny, myślałem że to mi wystarczy. Woda wiadomo będzie na punktach, dlatego nie będę brał pasa z bidonem (błąd 2) w końcu po 30km zawsze mi ciążył ;). Buty na start,  moje nowe Adidas Supernova Glide Boost 6 – ten element nie zawiódł. O godzinie 9:00 wzruszyliśmy z Witnicy po Marcina do Kostrzyna. Przed godzina 10 byliśmy już w rejonie startu. Samochód zaparkowaliśmy w pobliżu biura zawodów i udaliśmy się na targi które było na tej samej hali co biuro zawodów. Naprawdę Targi to za dużo powiedziane raptem jedno stoisko ze wszelakiej maści biegowymi gadżetami i artykułami. debno06 Oraz stolik przy którym Jerzy Skarżyński (rekord życiowy 2:11:42 s Dębno 6 kwietnia 1986) znany polski trener i maratończyk promował swoje książki o bieganiu. Książkę jedna nabyłem wraz z dedykacja od Pan Jurka  dobrego biegu i rekordu życiowego w Dębnie . Po tej krótkie wizycie na „targach” udaliśmy się do samochodu ubrać się w nasze stroje startowe. Największym problemem okazał się wybór koszulki: Ja wybrałem długi rękaw z możliwością podciągnięcia gdyby było za ciepło, Maciek klasyczny T-shirt a Marcin koszulkę startowa bez rękawów.  I chyba każdy wybrał dobrze ;). debno05 Już w pełnym rynsztunku bojowym udaliśmy się na linię startu gdzie panował lekki bałagan ponieważ z parkingu dochodziło się na sam początek startu i trzeba było przepchać się przez elitę i ambitnych amatorów na swoje miejsce startowe. A miejsce to też wybierało się na czuja ponieważ nie było stref startowych ani „zająców” za którymi można było by się ustawić. Organizator próbował sterować tym bałaganem prosząc przez mikrofon aby zawodnicy utworzyli szpaler przez środek strefy startu aby maruderzy mogli przejść na koniec stawki. Po chwili zamieszania rozpoczynamy odliczanie 10,9,8….START. Ruszyliśmy pierwszy kilometr wolniej o 20sek niż zakładałem, ulica wąska, ludzie wymieszani, szybsi zawodnicy za wolnymi próbują przebić się do przodu chaosu cd.. Po pierwszym kilometrze bieg był już na tyle ustawiony że można było biec swobodnie bez uważania żeby nie wpaść na kogoś lub coś tylko skupić się na taktyce. Początek biegu fajny i przyjemny. I wszystko trwało do 25km gdzie pierwszy raz dziabała mnie łydka. Nie zrażając się tym zjadłem jedną z moich tabletek i starałem się biec dalej. Jednak efekt po tabletce był mizerny i krótko trwały, do biegłem na niej do 31,32km gdzie dopadł mnie kryzys. Po trzech kilometrach walki i jako takiego biegu nastał 35km i tu bieganie się dla mnie skończyło. Nie pomógł żel który zjadłem w ratach na 10 i 20km ani tabletka z 25km a próba zjedzenia ost tabletki i zalania wodą w celu przyspieszenia wchłaniania też nic nie dały. debno03 Ostatnie 7km to była walka ze skurczami, każda próba biegu kończyła się gwałtownym i rwącym bólem w lewej bądź prawej łydce. Były dwa momenty że złapał bym przysłowiowego zająca gdy skurcz przypuścił atak na obie łydki jednocześnie. Ostatni kilometr starałem sie za wszelką cenę przebiec, dla mnie finisz w dobrym stylu to rzecz priorytetowa i prawie sie udało... 200 m przed meta łapie mnie kolejny skurcz, zginam się by rozciągnąć łydkę gdy podnoszę głowę aby biec dalej jakiś pan mówi mi: Kuba dasz rade, jeszcze kawałek! Autentycznie się wzruszyłem, emocje były naprawdę silne, łzy pchały mi się do oczu i ciężko było złapać oddech. Sto metów przed meta widzę Adę i Paulinę machają i robią zdjęcia, próbuję się uśmiechnąć, jedyne co mi sie udało to odmachnąć to odmachnąć i wywalić język ze zmęczenia. I jest META, medal na szyi, trochę po omacku kieruje sie do wyjścia ze strefy mety, odbiera mnie Ada i prowadzi do pkt z wodą i zwrotu chipów.... koniec tej męki! Nareszcie. Podsumowując było masę emocji pozytywnych i dużo moich błędów. W myśl motta: "Nawet najgorszy start to dobry trening" nauczyłem się wiele, nabrałem pokory przed królewskim dystansem. I 18 maja w Krakowie na pewno będę mądrzejszy, choć będzie to moj szósty maraton na pewno też mnie wiele nauczy. Wiele rzeczy trzeba przeżyć żeby zrozumieć... Maraton Dębno: Plusy: - Historia Maratonu - okoliczni mieszkańcy naprawdę zżyci z maratonem (ludzie robili grilla przy trasie i rozdawali zawodnikom karkówkę J ) syreny strażacki wyły przy trasie, całe rodziny przed domami kibicują. - wszystko blisko siebie - szybka trasa, bez podbiegów - kolejny przystanek do korony maratonów - kultowy bieg co by nie mówić - pozycja obowiązkowa w biegowym CV - możliwość wbiegnięcia na metę z elitą ;) fajne uczucie - sporo miejsc parkingowych - Browar w Witnicy i jego India Pale Ale ;) Minusy: - organizacja startu (zamieszanie, brak stref czasowych) - brak pacemakerów - organizacja pkt odżywczych - nudna, mało atrakcyjna  trasa - słabe „targi” - słaby pakiet - słaba baza noclegowa debno01 debno02 debno04