Zawody

Spontaniczny start w maratonie - relacja Doroty

Maraton Poznański wyszedł zupełnie spontanicznie i przypadkiem. Odkąd złapałam bakcyla biegania po pagórkach, górkach i większych wzniesieniach, pożegnałam biegi uliczne (wyjątek stanowi tu tylko Bieg Fiata).
Zatem nie planowałam na jesień żadnego klasycznego maratonu. Przymierzałam  się natomiast do 66 km należącego do Festiwalu Biegowego w Krynicy. Już w sierpniu trening szlak trafił, a to z powodu pracy, później choroby i w końcu urlopu;))) na którym dreptałam w tempie niebiegowym z ciężkim plecakiem. W trakcie wyjazdu trekkingowego nowo poznana dziewczyna z Pomorza wspomniała o maratonie w Poznaniu i zachęcała mnie do zapisu. Nie byłam przekonana aż do momentu kiedy znów z powodu choroby nie wystartowałam w biegu na 66km i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Ostatecznie Zbyszek Lauzer mnie zachęcił opowiadając jaka panuje na nim fantastyczna atmosfera - doping kibiców, świetna organizacja.
Stwierdziłam, że potraktuję to jak wycieczkę do bardzo przeze mnie lubianego miasta, nie przywiązując wagi do samego startu. Nie czułam się przygotowana. Zostały niecałe 3 tygodnie do biegu, kiedy wróciłam po przerwie do biegania i wiedziałam, że już nie ma czasu nad poprawę formy. Jedynie obiecałam sobie, że będę biec do końca, wolno, ale bez dłuższych przerw.
 
Dorota
 
Wyjechaliśmy z Bielska dzień wcześniej, aby spokojnie odebrać pakiety i wyspać się przed startem. Trasa tegorocznego maratonu była inna od poprzednich edycji. Wymyślono, że wystartujemy spod Targów Poznańskich, po 6 km wbiegniemy na stadion Inea i pokonanym jego największa przekątną, następnie pokręcimy się po różnych zakątkach Poznania by wbiec na metę,która mieściła się na samym środku placu Targów.
Muszę przyznać, że Zbyszek miał rację - kibice dopisali i gorąco zagrzewali do biegu. Impreza była zorganizowana perfekcyjnie - począwszy od startu. Bogate pakiety, dobrze oznaczona strefa biegacza, podział na strefy w zależności od deklarowanego czasu ukończenia, zawsze czyste i liczne, w różnych miejscach toalety, prysznice tez dostępne. Mogłabym jeszcze wymieniać. Po prostu byłam pod wrażeniem, takiego biegu nie powstydziłaby się żadna nawet stolica europejska.
To wszystko spowodowało,że biegło mi się fantastycznie. Kiedy tak koło 21 km dobiegł do mnie kolega z Warszawy i powiedział, że biegnę na 3h50min nie mogłam uwierzyć, bo liczyłam się z tym że nie uda mi się pokonać magicznej 4-ki,a co dopiero wybiegać czas 03:52. Tempo udało mi się utrzymać do końca równe, miałam jedynie mały kryzysik ok. 40km,a po 41 kiedy zdążył się większy podbieg,zaczęłam z radości przyśpieszać.
Poznan
I chyba znalazłam sposób na życiówkę w maratonie;)) czyli po prostu nie trenować do maratonu.
 
Zbyszek również jest zadowolony ze swojego startu, chociaż jemu nie udało się poprawić swojego wyniku.
 
Dorota