Biegiem przez miasto - miejska partyzantka czyli parkour
Dla jednych parkour jest sportem dla innych czymś więcej- stylem życia. Ile jest w parkour biegu i akrobatyki, a ile myślenia przestrzennego i mentalności. O tym porozmawiamy z wtajemniczonym z parkour tzw. trauceurem Igorem Polokiem – liderem jednej z największych polskich klanów parkour. Przemieszanie się po terenie jak najszybciej czy to w ucieczce czy w innym celu , gdzie nie zatrzyma nas żadna przeszkoda - mur, barierka, krzak czy schody. Taki rodzaj ruchu istniał od zarania dziejów, kiedy nasi potomkowie musieli nauczyć się umiejętnie poruszać, aby polować, atakować i bronić się. I choć ewolucja trwa nadal to nie zmieniły się zasady gry. Poza tym, że przemieszczanie to zostało w pewny sposób sformułowane i nazwane od francuskiego słowa „parcours”, które oznacza trasę, drogę, przebieg. Możemy tu doszukać się połączenia biegania, skoków, wspinaczki akrobatyki. Główną ideą parkour jest pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najefektywniejszy i jak najprostszy sposób. Osoba uprawiająca parkour to traceur. Rozwój dyscypliny przypadł w połowie lat '90, gdzie poprzez ekranizacja takich filmów jak „Yamakasi – współcześni samurajowie” czy „Jump London” rozwinęła się w Stanach Zjednoczonych i Europie w szczególności w swojej kolebce – Francji i Anglii. Igor Polok ps. Egger to prezes Stowarzyszenia Parkour Bielsko Biała (www.parkour-bielsko.pl) , trenujący od 5 lat sztukę przemieszczania się. Jarosław Gniewek (Ultra Beskid Sport): Na początku pytanie „tendencyjne”, które słyszałeś zapewne wiele razy. Czym jest właściwie parkour? Egger: Parkour to forma aktywności fizycznej polegająca na przemieszczaniu się w terenie z punktu A do punktu B, przy wykorzystaniu jedynie własnego ciała. W parkour podczas biegu po danym terenie wykorzystujemy otoczenie tak aby sprawnie, szybko i efektywnie się przemieszczać, czyli: przeskakujemy barierki, murki, poręcze, wspinamy się, czołgamy itd. J.G.: Czy to jest coś więcej niż sam sport? Czy można wyszukiwać się tu jakiegoś aspektu duchowego? Bo z takimi opiniami też się spotkałem. Egger: Według mnie, każdy ma własny „parkour”. Nie chodzi mi tutaj o styl skakania, ale o to jak się go postrzega. Dla niektórych jest to po prostu forma aktywności, dla innych styl życia lub część życia, bo wszystko co robi wiąże się z treningiem. J.G.: Czy istnieją jakieś mistrzostwa w parkour, jakaś forma rywalizacji? Egger: Nie istnieją żadne mistrzostwa, ponieważ jest to sprzeczne z ideą parkour. Jednym z założeń twórcy parkour, Davida Bella było to aby nieść pomoc ludziom, no i my traceurzy nie rywalizujemy przynajmniej otwarcie ze sobą ale staramy sobie wzajemnie pomagać, tak aby osiągnąć jak najlepszy poziom. Za to rywalizacja istnieje w pokrewnej „dyscyplinie” - free runingu. J.G.: Co to jest free run? Egger: Free run to „dyscyplina” pokrewna do parkouru. Zawiera podstawowe techniki parkour pomagające w przemieszczaniu się, ale osoby trenujące free run zwracają uwagę głównie na efektowność, czyli różnego rodzaju popisy np. salta. W parkour staramy się uniknąć takich niepotrzebnych ruchów aby przemieszczać się jak najszybciej. J.G.: Acha, czyli w parkour chodzi o efektywność, a we free runingu o efektowność. Egger: Tak dokładnie. Te pojęcia są często mylone i przez to dużo osób nie rozumie czym tak naprawdę jest parkour. J.G.:Jak wygląda wasz trening? Czy macie jakieś specjalne metody na trening szybkości, gibkości, jakieś ćwiczenia na siłę? Egger: Tak. Spotykamy się większą grupą kilka razy w tygodniu. Jest jedna osoba która prowadzi rozgrzewkę, rozciąganie i trening siłowy. Trening siłowy polega na trenowaniu naszego ciała tak aby było one przygotowane do treningu technik. Ważne jest to, że zanim rozpocznie się trening technik parkour trzeba mieć za sobą podstawowe przygotowanie fizyczne, tak aby uniknąć niepotrzebnych kontuzji. W parkour wykorzystujemy całe ciało, dlatego wykonujemy różnego rodzaju ćwiczenia na poszczególne partie mięśni , np. pompki, przysiady, brzuszki itp. W treningu wykorzystujemy sztuczne ścianki wspinaczkowe jako imitacje wspinania się po murach. Oczywiście prowadzimy treningi również na samych obiektach w centrum miast czy opuszczonych halach produkcyjnych czy ruin domów. Dodatkowo biegam trzy razy w tygodniu po 45 minut. J.G.: A właśnie wspomniałeś o kontuzjach. Jest to fakt mało wspominany. powiedz mi czy często zdarzają się kontuzje? Egger: Wszystko zależy od osoby która trenuje. Jeżeli będzie ona odpowiednio przygotowana fizycznie oraz zachowa zdrowy rozsądek, bez brawury i będzie trenowała małymi krokami, powoli podnosząc sobie poprzeczkę to na pewno uniknie zbędnych kontuzji. Oczywiście zdarzają się kontuzje ale najczęściej spowodowane są one brakiem doświadczenia lub jakimiś niedociągnięciami w technice. Kontuzje które najczęściej występują to naderwania, potłuczenia lub niewielkie zwichnięcia. J.G.: A czy macie jakiś sprzęt który zabezpiecza was przed kontuzjami? Egger: Tak jak wspomniałem już wcześniej, w parkour wykorzystujemy tylko własne ciało dlatego też nie używamy żadnego specjalnego sprzętu. J.G.: A powiedz mi jak wygląda wasz strój treningowy, wasze wyposażenie? Egger: Najczęściej trenujemy w luźnych dresach, szerokiej koszulce T-shirt i w jakiś dobrych, przyczepnych butach. Na tym właściwie kończy się wyposażenie traceura. Po prostu musimy ubierać się tak aby nie krępować ruchów. J.G.: Czy macie często jakieś problemy, podczas treningu w mieście? Skacząc po jakiś murach, barierkach, czy spotykacie ludzi którym to przeszkadza, którzy dzwonią na policje, lub was wyganiają? Egger: Takie sytuacje zdarzają się dość często. Często też słyszymy różne dziwne komentarze od przechodniów. Kilka razy zdarzyło się tak, że wzywano straż miejską, ale zawsze staramy się spokojnie porozmawiać i wyjaśnić co robimy. Ludzie nie rozumieją tego czym się zajmujemy, nie wiedzą, że tak spędzamy pożytecznie wolny czas, nie chcemy nic niszczyć bo niszczenie własnego miejsc do treningu jest bezmyślne. Starsi ludzie widząc młodzież w szerokich spodniach od razu reagują negatywnie. Pomimo tego wszystkiego trenujemy bez żadnych większych problemów, często ludzie patrzą też ze zdumieniem na to co robimy i pozwalają nam trenować przy swoich domach. Widzą, że takie zajęcie jest lepsze niż siedzenie z piwem na ławce całymi dniami. Zdarzyło się tez kilka razy że po zgłoszeniu mieszkańców musiała interweniować straż miejska, lecz właściwie nie ma podstaw prawnych do wystawiania mandatu czy tym bardziej doprowadzeniu na komendę. J.G.: W Polsce wszystko zaczęło się podobno od filmu Yamakasi, natomiast ja natrafiłem na „parkour” wchodząc na waszą stronę internetową. Powiem szczerze, że byłem zdumiony bo Bielsko-Biała kojarzy się bardziej z turystyką, górami i nie mamy tutaj jakiś super warunków urbanistycznych do treningu takiego sportu. Natomiast okazało się, że jesteście jedną z najbardziej aktywnych grup w kraju. Jak to się stało, że działacie tak aktywnie? Egger: Wszystko zaczęło się niecałe pięć lat temu gdy w Bielsku-Białej powstały pierwsze teamy trenujące parkour. Później powstała taka idea zrzeszenia się pod jedną nazwą i wspólnego działania, tak właśnie powstało stowarzyszenie. Stowarzyszenie Parkour Bielsko-Biała jest pierwszą tego typu samodzielnie działającą inicjatywą w Polsce. Głównie zajmujemy się działaniami w naszym mieście, organizujemy treningi, spotkania, prelekcje, wystawy, pokazy itd. Ale ostatnio zaczynamy działać też na większą skalę. Organizujemy imprezy ogólnopolskie, wyjeżdżamy do innych miast na treningi a w tym roku jedziemy także za granice naszego kraju. Nie zawsze wszystko szło tak jak powinno, bo mieliśmy dużo spięć i problemów w stowarzyszeniu, ale ostatecznie udało nam się osiągnąć cel, bo rozpoczęliśmy współprace z miastem i kilkoma instytucjami które postanowiły nas wspomóc. Co do miejsca to myślę, że parkour nie ma granic, nie ma znaczenia gdzie mieszkasz i tylko własna wyobraźnia może nas zamknąć na drodze po której się poruszamy. J.G.: Gdzie w Polsce, poza Bielskiem istnieją podobne grupy? Egger: Podobne grupy trenujących można spotkać praktycznie w każdym mieście. Największe jednak „skupiska” traceurów są w Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie i na północy kraju czyli w Trójmieście. J.G.: Czy zdarzyło Ci się kiedyś wykorzystać parkour w codziennym życiu? (śmiech) Jasne chyba codziennie mam takie sytuacje. Idąc do szkoły czy po prostu do sklepu zawsze pokusi mnie aby jakoś skrócić trasę. Czasem zdarza się że trzeba gdzieś zdążyć i zamiast czekać na komunikacje miejską wybieram parkour. J.G.: Wspomniałeś, że trochę biegasz, czy startowałeś w jakiś zawodach biegowych? Egger: Tak, tradycyjnie co roku startuje na 10 km w Biegu Fiata. Ostatnio udało mi się nabiegać poniżej 40 minut. J.G.: Powiedz mi jeszcze na koniec jakich rad udzieliłbyś osobom które chcą rozpocząć trening parkour? Egger: W pierwszej kolejności niech poszukają osób bardziej doświadczonych, które nakierują ich na odpowiednia drogę treningu, nauczą ich podstaw, pokażą jak panować nad swoim ciałem. Takie osoby muszą pamiętać też o tym, że to nie jest gra i mamy jedno życie więc muszą zachować rozwagę i nie poddać się brawurze. No i chyba najważniejsze – „po prostu trenuj”. J.G. Dziękuję za rozmowę Le parkour (free running, street climbing) to mało znany w Polsce sport ekstremalny. Jest to niekonwencjonalny sposób poruszania się po mieście, zakładający nieco inne, niż planowali to urbaniści, wykorzystanie wszystkich dostępnych elementów otoczenia. Generalizując, polega to na przeskakiwaniu, zeskakiwaniu, bieganiu i wspinaniu się na wszystkie możliwe przeszkody. Jesteś ograniczony tylko własną wyobraźnią. Możesz użyć każdej barierki, murku, czy też płotu na wiele różnych sposobów. Parkour powstał w latach 80-tych we Francji, w pod paryskim Lisses. Za twórców uważa się Davide’a Belle’a i Sebastiana Foucan’a. Początkowo wyglądało to jak dziecinna zabawa, jednak po pewnym czasie zaczęli traktować swoje hobby poważnie. Nazwali to le parkour, co w wolnym tłumaczeniu może oznaczać „bieganie swobodne”.