Relacje

Bieg Mikołajkowy - relacja Marcina

Pierwszy Bieg Mikołajkowy w Bielsku-Białej … dystans: dwie pętle po 3 kilometry na znanym terenie lotniska w Aleksandrowicach. Zapisałem się na te zawody bo miałem blisko. Mieszkam od niedawna na osiedlu Polskich Skrzydeł, więc na lotnisko mam 5 minut spacerkiem. W domku ubrałem się ciepło, założyłem na wierzch koszulkę  startową UBS, dołożyłem czapkę mikołaja, wziąłem dziewczynę za rękę i w drogę na lotnisko. W biurze zawodów odebrałem pakiet startowy i wypatrywałem znajomych twarzy… Dawid Then – kolega z UBS zapytany o formę opowiedział mi, że przygotował się pod te zawody; nie miałem powodów by sądzić że jest inaczej. Zobaczyłem również trenera z BBL – Kubę Glajcara i ku mojemu zdziwieniu – prezesa UBS, Jarka. Już wiedziałem jak będzie wyglądać czołówka stawki, mimo stwierdzenia Jarka, że jest bez formy ;) Rozgrzewka, rozciąganie i troszkę truchtu… Ustawienie się na linii startu koło koleżanki z pracy, która wystartowała za moją namową, poklepanie ją po plecach, uśmiech i Start!  :-P Na początku fajnie bo nie odczuwało się tego, co dopiero miało się odczuć po pierwszym kilometrze. I nie mówię tu o jakimś zmęczeniu czy jakimś bólu… nie przy takim dystansie… przeszkodą okazał się wiatr. I to nie jakiś pan Zefir ale znany całej Polsce i wszystkim Polakom Ksawery. Autentycznie znosiło mnie na boki :) zdecydowanie za mało ważę… Ksawery nawet spowodował, że wypadła mi słuchawka z ucha… i dobrze … :lol:    ponieważ zamiast muzyki usłyszałem: „Dajesz Marcin!” :roll:  To niesamowite uczucie kiedy ktoś Cię dopinguje i do tego strzela Ci fotki. Tomek Augustyniuk, bo właśnie o nim mowa, poświęcił się i biegał na przełaj po płycie lotniska po to by dopingować członków UBS. Dobrze że go nie wywiało…   ;-) Na półmetku wypatrzyłem znajomych, pomachałem im i dalej z uśmiechem walczyć z orkanem i trasą. No i z czasem, tak by nie wypaść na cieniasa i skończyć przynajmniej poniżej 30 minut. Dobiegłem na metę z czasem 27 minut i 55 sekund co jak na te warunki było dużym sukcesem. Zbyt wietrznie. Pierwsze słowa osoby, która na mnie czekała były:  „Gratulacje, jestem z Ciebie dumna…” a po chwili… ” A gdzie Ty masz czapkę?” Wiało tak mocno, że z głowy spadła mi czapka Mikołaja. Miałem ubraną jeszcze zwykłą czapkę, dlatego nie poczułem że straciłem atrybut świętego :oops:  co ciekawe, oglądając zdjęcia z biegu, musiało to się stać jeszcze na pierwszej pętli… Miłym akcentem było, że chłopaki z UBS dali czadu. Wysokie lokaty jak zakładałem przed biegiem, ale największym zaskoczeniem było pierwsze miejsce mojej koleżanki z pracy w swojej kategorii K-20. Szkoda że się dowiedziałem o tym dopiero w domku, gdy w ciepełku przeglądałem wyniki… Sam bieg – mam nadzieję że trafi on na stałe do kalendarza biegów w Bielsku. W grudniu jest mało co do biegania prócz treningów, a każdy start w zawodach, to najlepszy trening  ;-)